Zapis socjologiczny Zofii Rydet jest projektem typologicznym o szkatułkowej kompozycji. To wielka kolekcja kolekcji. Składa się z licznych mikrotypologii: domów, kościołów, pejzaży, a nade wszystko – ludzi we wnętrzach wraz z zaskakująco konsekwentnymi elementami aranżacji tych wnętrz: obrazami sakralnymi (nadzwyczaj często – reprodukcjami Ostatniej wieczerzy Leonarda da Vinci), meblościankami, kredensami, przedstawieniami jelenia na rykowisku, bibelotami, lustrami, nawarstwieniami deseni z tapet, dywanów i kap, odbiornikami telewizyjnymi (najczęściej usytuowanymi w kącie pod ikoną religijną i fotoikoną rodzinną) itd. Te wszystkie małe kolekcje mogłyby stać się przedmiotami osobnych opracowań.
W obliczu tak spójnego zbioru obrazów – dodatkowo poddanego wtórnej katalogizacji za pomocą indeksów – rola twórcy „autorskiej selekcji” jest naprawdę niewdzięczna. Przez pewien czas fiksowałem się na wątkach, które oferuje to archiwum pojęte jako kolekcja typów: obraz jako ekran (telewizora) towarzyszący obrazowi-ikonie (we wszelkich jego wcieleniach: obiektu sakralnego, fotografii przodków lub plakatu idola z Zachodu); powracający wątek luster, odbić, oraz wchodzącego w kadr cienia fotografki; sposoby zaburzania porządków sacrum i profanum w fotografiach przedstawiających „bibeloty” itd. W pewnym momencie zrozumiałem jednak, że jeśli moja selekcja ma stanowić alternatywną strategię odczytania fragmentu twórczości Rydet, nie może powstawać w zgodzie z logiką Zapisu socjologicznego – czyli powielać struktury typologii.
Całkowicie odmienną od rządzącej Archiwum strategią tworzenia kolekcji fotografii wydaje mi się strategia narracyjna. Narracja w odróżnieniu od typologii nie analizuje rzeczywistości, tylko ją syntetyzuje. Poprzez sekwencję zdjęć opowiada nam pewną historię, zamiast rzetelnie informować o podobieństwach i różnicach określonych stanów rzeczy. Selekcja narracyjna ignoruje niemal wszystkie walory informacyjne zawarte w materiale fotograficznym, nie zważa na to, z jakiego czasu i regionu pochodzi dane zdjęcie, nie jest zainteresowana ustalaniem tożsamości portretowanych ludzi. Zajmuje ją wyłącznie aspekt wizualny wybieranych fotografii, gdzie krajobrazy są raczej filmowymi plenerami, wnętrza scenografią, a ludzie aktorami.
Można powiedzieć, że strategia narracyjna jest w pewnym sensie arogancka wobec uporządkowanego archiwum. Tworzący narrację ze zdjęć z tak systematycznego archiwum zachowuje się trochę jak wariat, który biega po muzeum i z sobie tylko znaną logiką przenosi eksponaty w nowe miejsca, układa je w inne konstelacje i sekwencje, bo właśnie tak mu się podoba. Wybór narracyjny ma jeszcze jedną wadę – w odróżnieniu od twórcy selekcji typologicznej, autorowi wyboru narracyjnego nie wypada interpretować własnej opowieści. Dlatego, po prostu, zapraszam do Masteczka Naprawa.
Zobacz wybór zdjęć.