Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 11 XI 1970

Kochana Krysiu,

Codziennie zamierzam pisać do Ciebie i wciąż coś przeszkadza. Wiesz, jak to jest po długiej nieobecności. A ostatecznie to byłam 1 i1/2 miesiąca. Nie wiem, czy wiesz, że w rezultacie wyjechałam aż 10 IX, choć miałam paszport jeszcze w lipcu. Czekałam jednak na znajomych, którzy mimo rozlicznych interwencji czekali z dnia na dzień na odpowiedź niemal dwa miesiące dłużej (z tem, że wciąż miało być „na jutro”). To było bardzo męczące, nie można było przez całe wakacje planować.

No, ale wolałam jechać autem w towarzystwie (aczkolwiek Ty twierdzisz, że lepiej być samej). Moi towarzysze byli bardzo mili i dużo dzięki nim zwiedziłam. Jechaliśmy przez Czechy, nocując w Bratysławie – Austrię (z pobytem w Wiedniu i pięknym Salzburgu), Niemcy (2 dni Monachium), Szwajcarię, też dwa dni przez Alpy z pobytem w małym uroczym miasteczku i Lozannie. 18 IX przekroczyliśmy granicę Francji, zwiedzając po drodze i zatrzymując się w Besancon i innych pięknych miasteczkach. W Paryżu byłam najpierw 4 dni, potem pojechałam na południe, będąc w Bordeaux, Tuluzie, Auch, Lourdes itd. A potem znowu Paryż. Nocowałam w Ecole polonaise. Tanio i można samemu gotować (a żywności miałam dużo). W Paryżu jestem zupełnie zakochana, to jednak miasto jakich nie ma.

Całe dnie przemierzałam olbrzymie przestrzenie do późnej nocy. Miałam 20 lat mniej, siły i zapał taki, że moi dwaj towarzysze koło 40 lat (albo nawet mniej) wysiadali.

Niestety, nie mam tylu zdjęć, jak myślałam, bo często rano była kompletna mgła, a już o 5 ciemno. Często nawet nie brałam aparatu, bo cały dzień nosić ciężary to trochę ciężko. Zresztą najbardziej fotograficznie ciekawe były małe uliczki Montmartru czy różnych „banlieue” [przedmieścia]. Najwięcej chyba fotografowałam na „pchlim targu”. Zdjęcia w metrze zdaje się będą do niczego (jeden [film] wywołałam) – za ciemne i za bardzo trzęsło. A szkoda, bo to mogło być ciekawe. Byłam naturalnie w Société – poznałam prezesa i mam mieć w maju swoją wystawę. Ale (mam o to żal do Ciebie, że nie dałaś mi żadnych właściwie informacji) stało się to w ostatnim niemal dniu, bo nie wiedziałam, że oni urzędują dopiero popołudniu i nikogo z fot. nie mogłam już poznać. Dopiero w Bibliothèque nationale pan Lemagne1 dał mi parę informacji. A choć w Bibliothèque nationale byłam w drugim dniu swego pobytu, rozmawiałam tylko z p. Ad[...] (główny dyrektor) który, choć był bardzo uprzejmy, jednak chciał, abym przyszła, jak będzie Lemagne, który akuratnie wyjechał do Niemiec na 2 tygodnie. To mi wszystkie plany położyło. Ostatecznie byłam na cztery dni przed wyjazdem (akuratnie przyszła przesyłka od Ciebie i już wiele rzeczy nie mogłam załatwić przez to. Lemagne zabrał wszystkie moje wglądówki (chyba 120) tworząc w ich zbiorze moją teczkę2, z czego jestem właściwie dumna. Dostałam od niego oficjalny list z podziękowaniem. No, ale ani towarzystw, ani fotografika nie poznałam. Może jeszcze raz pojadę.

No, ale to nie takie łatwe, bo choć Société wymaga mego przyjazdu na wystawę w maju, nie wiem, czy podołam finansowo. Jestem zupełnie bez forsy, tak że muszę brać pożyczkę. Na Paryż wyjeżdżałam, będąc pewna, że po powrocie coś wpłynie. Tymczasem u nas wszystko wstrzymano. Wypłata będzie dopiero w drugim kwartale. Cały mój limit przepada. Zawsze jeżeli miałam robotę, to dopiero w drugiej połowie roku, jak moi szanowni koledzy już swój limit wyczerpali, a dawali mi różne lepsze lub gorsze propozycje. A tak, to co miałam, wydałam, ten rok mi przepadł i klapa. Dręczę się tym, bo nawet na jedzenie mi brak.

No i nie wiem, co mam zrobić z wystawą w Paryżu. Nie wiem, czy coś zarobię w przyszłym roku, to przecież kosztuje diabelnie. A jeszcze bardziej żal mi zrezygnować.

Chodzę wściekła, w dodatku ma przyjechać za dwa tygodnie mój Rumun. Chciał jeszcze w lecie, no ale przecież nie znałam dnia mego wyjazdu, a teraz to nie wiem, co z nim będę robić, już nie mam urlopu, zimno, brzydko. Marzę, aby odmówił.

Chodzę w ogóle wściekła, wiele rzeczy okropnie mnie razi u nas. Wywołuję filmy z Paryża i myślę o subiektywnej3, ale ciężko mi to idzie, realizacja tego, co chciałabym, jest trudna, a nie mogę się dziwnie uaktywnić. (...)

Piszę ten list drugi dzień i dowiedziałam się, że wybierasz się do nas – cieszę się, że sobie pogadamy (byle tylko mój rumuński amant nie przyjechał) – tylko musisz zmienić datę, tak aby Ci wypadł piątek (najlepiej sobota i na niedzielę) Całuje Ciebie i Twoich, i czekam Z

[dopisek] Dziś nagle umarł nasz wspólny przyjaciel, prezes [...] Pawłowski, nie wiem, czy pamiętasz, ten, co chciał się koniecznie żenić ze mną. Znowu śmierć bliska.

1) Jean-Claude Lemagny (ur. 1931), kustosz i konserwator w dziale grafiki i fotografii w Bibliothèque nationale de France, twórca kolekcji tego działu w latach 1968–1996.
2) Por. http://catalogue.bnf.fr/rechercher.do?motRecherche=zofia%20rydet
3) Fotografowie poszukujący – wystawa zorganizowana przez Zbigniewa Dłubaka i Zbigniewa Łagockiego, styczeń 1971 r., Galeria Współczesna, Warszawa.