Fragment listu Zofii Rydet do Jerzego Buszy, Gliwice, 3 lutego 1982 r.
Odzyskuję tylko swoje siły w ciemni, gdzie siedzę teraz po osiem godzin. A równocześnie to właśnie ze względu na brak wentylacji i straszliwy upał powodujący parowanie odczynników [ta praca] wykańcza moje siły i serce.
Ale trudno, mam przecież już tak mało czasu przed sobą, a tyle jeszcze planów i pracy. Praca moja coraz bardziej rozrosła się, myślę o swoim „Zapisie soc.”.
Po raz pierwszy właściwie jestem przekonana o wartości tego, co robię, bo wiem, że wartość tego jako dokumentu jest bardzo duża. Piętnaście rejonów Polski, nie tylko wnętrza, ale też różne inne cykle, które przez ścisłe sprecyzowanie tematu i pokazanie go w różnych warunkach daje temu inny wymiar, staje się to jakąś analizą. Przestaje to być reportażem, a staje się raczej badaniem naukowym. A przy tym wydaje mi się, że jest w tym ogromna doza humanizmu, która mnie samą wzrusza i pasjonuje. Daje mi to siły stania przez osiem godzin w dusznej ciemni, która jest jakby łaźnią bez wentylacji. Wciąż tylko boję się, czy zdążę to opracować. Bo tylko przeze mnie to zrobione, będzie miało wartość.
(...)
Nigdy nie podkreślałam typowo utylitarnego charakteru „Zapisu”, wręcz przeciwnie, twierdzę, że ten dokument wykracza poza swoje ramy i może być różnie interpretowany. I kto wie, czy nie jest to najlepsze, co po mnie zostanie.