Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 28 I 1965

Kochan Krysiu!

Jak widzisz, tym razem odpisuję Ci z miejsca. Też zastanawiałam się nad tą wycieczką, ale właściwie dla mnie ona jest mało atrakcyjna, bo Rumunię i Bułgarię znam, a same Węgry nie są warte aż 8000 zł – to jednak dość dużo. Gdyby to była Jugosławia, też bym się zaraz zgodziła, tym bardziej że kosztuje to ledwie 1000 zł więcej. Właściwie to czekam na Włochy. W tamtym roku urządził Zw. Nauczycielstwa Polskiego – do którego należę, cały objazd najciekawszych miejscowości, około 1200 [zł], ale to jednak bardzo fascynujące. Być może, że taka wspólna wycieczka z fotografikami może być b. miła, ale wydaje się, że to dość kosztowna rzecz – i musi ona też choć trochę opłacić się – myślę naturalnie o opłaceniu w sensie przywiezienia jakiegoś materiału fotograficznego, a nie wiem, czy to by się udało. Wydaje mi się natomiast, że dużo ciekawszy jest Twój projekt wyjazdu na Węgry autem. Wtedy oglądasz i fotografujesz tylko to, co Ty chcesz, zatrzymując się tam, gdzie jest coś, co Ciebie ciekawi, a nie tam gdzie musisz. Jedyne co ciągnie mnie do wycieczek ZPAF, to ewentualność kontaktów i przyjaźni fotograficznej – choć to też zależy od tego, kto będzie jechał. Dzisiaj mamy w naszej Delegaturze nawet zebranie w tej sprawie, tylko że ja niestety nie mogę absolutnie znaleźć wspólnego języka z naszymi [ze] ZPAF. U nich ważna jest tylko forsa, zamówienia, a jakieś tam mrzonki artystyczne uważają za głupstwa. Nie jestem też pozatem lubiana, a nawet wręcz przeciwnie, toczą ze mną walkę. Natomiast dawni koledzy z GTF wciąż mnie odwiedzają. Moje nowe mieszkanie stało się jakimś miejscem, gdzie często się spotykamy i te przyjaźnie bardzo sobie cenię. Choć nieraz zabiera to bardzo dużo czasu. A zawsze powtarzam, że jedyne co człowiek ma, to „czas, który go dzieli od śmierci”. A przecież jestem już blisko – coraz bardziej bliższa. Nieraz są dni, kiedy ogarnia mnie po prostu rozpacz, że dni lecą, a moje plany tak ciężko realizują się – tyle chciałam zrobić, mam właściwie tak duży materiał, ale godziny, dni, miesiące uciekają i tak mało można zrealizować, to jest okropne uczucie zmarnowanego czasu. No cóż, moja książka już wreszcie zaczyna być realna, podobno ozalidy są gotowe. W marcu idzie do druku, a może w kwietniu będzie gotowa. A pozatem, cóż – robię w tej chwili makietę wydawnictwa „Wyższe Szkoły Katowickiego woj.” Mam dzięki wystawie duży materiał, niemniej robota jeszcze bardzo niedojrzała. Niestety, nie umiem się skracać, muszę zrobić bardzo dużo i potem eliminować, i tak wciąż jeszcze chciałabym coś dodać. W Katedrze mam z jednym z nowych asystentów zrobić taki album raczej dydaktyczno- architektoniczny: „Architektura XX-lecia woj. katowickiego”. Niestety, mój profesor, który jest bardzo ciężki do decyzji i wszystkiego się boi, nie bardzo chce się na to zgodzić i kto wie, czy nie będziemy musieli robić to bez oparcia o Politechnikę, a tak miałabym delegację, papier, filmy itp. Niemniej wydaje mi się, że to temat, choć wcale nie bardzo mi bliski, ale bardzo aktualny i chyba da to jeszcze korzyść Politechnice. Filmy już trochę wywołane, ale nie mam dużo wglądówek – brak papieru jest okropny – muszę robić wglądówki 18 x 24, a to jest coraz trudniejsze. W najbliższych dniach jadę na dzień do Warszawy, do „Polski” mam trzy reportaże, ale nie wiem, czy chwycą. Dostałam też bardzo przyjemne dla mnie listy z NRF i NRD, i Anglii, z prośbą o zdjęcia do różnych wydawnictw. Wszędzie trzeba wysłać przynajmniej 30 sztuk 18 x 24. Właściwie na wystawy przecież nie wysyłam. Tylko Ifa i teraz duże to Kanada, o której wiem, oraz Monachium. Wciąż właściwie nie mam ciemni dobrze urządzonej i męczę się, a dużych to właściwie nie mogę nawet odbić. Nie mogę od dwóch miesięcy znaleźć żadnego stolarza, który by mi zrobił szafę i półki, tak że ciemnię mam zagraconą. Bardzo bym chciała się z Tobą zobaczyć. Teraz w lutym moja siostrzenica wyjeżdża w góry i będę miała jej pokój do dyspozycji. Cieszyłabym się, gdybyś przyjechała. Tylko wiesz, że to duży koszt. Nasze Towarzystwo niestety w tej chwili nie ma żadnych funduszy, a nawet ma długi. Muszę jeszcze sprawdzić u KMPiK – ale musiałabyś mi zaraz odpisać, co mogłabyś powiedzieć, może coś o Francji, bo to raczej musi być jakiś temat interesujący ogół, nie czysto fotograficzny. Chciałam jeszcze pisać, ale niestety przerwano mi, a wolę wysłać Ci teraz ten list, niż czekać na skończenie go. Więc kończę. Całuję Cię bardzo i czekam Zofia