Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 27 IX 1968

Kochana Krysiu!

Dawno nie pisałam, ale nie mam po prostu na to głowy. Mam wielkie zmartwienie rodzinne, masę głupiej zarobkowej pracy i kompletny brak czasu.

Jugosławia była cudowna (choć atakowały komary), zaraz po powrocie zrobiłam cykl swój „Obsesji” na wystawę Fotografii Subiektywnej w Krakowie. A zaraz potem obsesje stały się moją rzeczywistością. I tak już miesiąc. Jestem psychicznie zupełnie rozbita. W Katedrze jestem sama z profesorem (bo wszyscy chorzy), co ogromnie absorbuje od 9 do 15. Równocześnie zwaliła się taka głupia praca, tak że na samą myśl o ciemni robi mi się niedobrze. To wszystko przy moim zmartwieniu odbiera mi wszelką siłę i chęć życia. Nie dziw się więc, że nie pisałam.

Ty chyba też jesteś zmordowana Twoją wystawą , czy jesteś choć zadowolona, jak Ci to wszystko wyszło i jak zostało przyjęte.

Miało być na koniec Wystawy Subiektywnej sympozjum w Krakowie, myślałam, że przyjadę, ale nie doszło do skutku. W ogóle myślę, że ta wystawa, choć może nie najgorsza, nie była jednak tym, czym miała być. Nie jestem pewna, czy wszyscy dali takie prace, które były naprawdę odbiciem subiektywizmu ich przeżyć, czy nie więcej tu było usiłowania udziwnienia. Może ta wystawa będzie też w Warszawie, chciałabym, abyś ją zobaczyła. Na razie całuję Ciebie i Twoją rodzinę Zosia