Strona korzysta z plików cookies.

Gliwice, 12 II 1971

Kochana Krysiu!

(...) jest dużo jeszcze spraw, o których trudno mi pisać czy mówić, niemniej one ogromnie mnie absorbują i są pierwszoplanowe, nawet jeśli chodzi o fotografię. A propos, siedziałam jak głupia tydzień niemal w ciemni, co dzień do drugiej w nocy nad tymi cyklami1 . Ja niestety nie potrafię niczego zrobić bez angażowania się, muszę zawsze zrobić 50% więcej zdjęć, 10 razy zmieniam, wciąż mi się wydaje, że lepsza będzie inna koncepcja. Dopiero wtedy, jak zrobię całe niemal setki, jakoś wszystko zaczyna się układać. Ale zawsze po momentach entuzjazmu, że to, co zrobiłam, jest „świetne”, przychodzi uczucie znów rozczarowania, że to nic niewarte i znów zmiany. Gdyby nie termin, to na pewno zawsze wszystko bym zmieniała. Tym razem daję 100% czystej fotografii, portrety różnych ludzi patrzących prosto w obiektyw, a do każdego dodane są z obu stron wnętrza mieszkania, a raczej jednej ściany podzielonej na pół, ale charakterem odpowiadające portretowanemu, np. typ rybak i ściana, gdzie rozwieszone są siatki rybackie, jakieś zasuszone potworki morskie i różne akcesoria rybackie, ściana jest tak podzielona, że zawsze część się powtarza, albo dziewczyna bardzo wiejska, cała w kwiatki, i wnętrza takie typowo góralskie z obrazkami i sztucznymi kwiatkami, jak kiedyś Ewa zbierała, albo piękna, typowo secesyjna ściana z żyrandolami i lustrami i starsza pani. Bardzo mi dużo przyjemności to dało i z przyjemnością w tej chwili zrobiłabym całą taką wystawę pt. coś jak człowiek i jego przedmioty, to świetna zabawa psychologiczna. Tylko to powinnam robić przez rok, świadomie szukając takich motywów, a nie szperać po tysiącach filmów, aby znaleźć coś odpowiedniego. W dodatku najpierw myślałam dać inny cykl, o tym, co zawsze mnie gnębi, o „Odejściach”, ale potem zmieniałam, choć tamto już było niemal gotowe2. W każdym razie teraz, w czasie swoich wędrówek, będę miała nowy temat do zbierania, który choćby się nie wiem jak zmieniło, będzie zawsze miał wartość dokumentu, a można nawet zrobić to „bardzo odkrywczo”, pokazując nie tylko przedmioty, ale dołączyć też różne przedmioty wmontowane w zdjęcia, aby być „fotografem poszukującym”3. To nie ironia przemawia przeze mnie, tylko nie lubię robić czegoś, co nie wiem, po co jest zrobione, a każde, nawet największe dziwactwo akceptuję, jeśli jest ono celowe. Jakoś nie mogę polubić rzeczy robionych tylko na to, aby kogoś zadziwić. Bardzo jestem ciekawa wystawy „Cykli”, na pewno dużo będzie dobrych, ale jestem ciekawa, czy jednak będzie przewaga wpływu „subiektywnych” – dlatego nawet zdecydowałam się raczej na czystą fotografię, choć na pewno przy tym jury lepiej było dać „nowoczesność”. Gdyby był czas, zrobiłabym drugi mały cykl w tym stylu, ale takie duże ważne wystawy, jedna po drugiej4, to ciężko. Dom mam zaniedbany, dobrze, że jestem sama, bo by nikt wtedy ze mną nie wytrzymał, wszędzie zdjęcia, filmy, na podłogach zdjęcia suszą się, na stolach leżą stykówki, w łazience płuczą się itd. itd. A ja upadam z sił, bo noc za nocą siedzenie w dusznej małej ciemni – okropnie męczyło. Nastraszyłam się nawet, bo pękły mi dwie żyłki, a potem krwotok nagle z nosa – to ciśnienie moje tak sobie podskoczyło, chwilami naprawdę słabo mi się robiło, ale za chwilę znów wracam, a potem, nawet jak już leżę, nie mogę zasnąć. Właściwie to nie warto, ale taki jest „urok życia”. (...) Całuję Zosia

1) Ogólnopolska wystawa fotografii artystycznej. Cykle, CBWA Zachęta, Warszawa, VII–VIII 1971 r.
2) Ostatecznie Zofia Rydet pokazała jednak cykl Odejścia: „Z dwóch cykli Zofii Rydet zdecydowanie lepsze jest »Odejście« – przejmująca sekwencja starej kobiety wchodzącej kolejno do drzwi coraz bardziej zniszczonych, odrapanych ruder. Monotonny rytm owych powtórzeń stwarza osobliwy klimat, ponury, beznadziejny”, A. Ligocki, Czyżby dobra zapowiedź?, „Fotografia” 1971, nr 11, s. 247.
3) Zofia Rydet używa tego sformułowania w kontekście fotografii nietradycyjnej, wykorzystującej kolaż, deformacje optyczne, ingerencje plastyczne itd. – w odniesieniu do wystaw organizowanych przez Zbigniewa Dłubaka i Zbigniewa Łagockiego: Fotografia subiektywna, 1968 (Kraków, Warszawa), oraz Fotografowie poszukujący, styczeń 1971 (Warszawa).
4) List pisany jest w lutym, a wystawa Fotografowie poszukujący została otwarta w styczniu.